Praca zdalna
Reakcje wśród nowych znajomych na to że pracuję z domu są skrajne różne, albo to zazdrość albo współczucie, i słusznie bo praca zdalna ma zarówno duże plusy ale i duże minusy.
Zacząłem pracować zdalnie coś koło 2014 roku, nie przez to że chciałem, nawet nie wiedziałem że tak można. Ot, taka była oferta i tyle, nie miałem jeszcze żadnego wyobrażenia o tym co mnie czeka. Jedyne o czym właściwie myślałem to to że nie będę musiał marznąć na przystankach tramwajowych (to była zima, a ja nie miałem i nadal nie mam prawa jazdy…). Początek był fajny, w sumie nadal dobrze mi się tak pracuje, nie mowię że nie, ale wtedy wszystko było super. Wady zaczęły dosięgać mnie po kilku miesiącach. Mogłoby się wydawać że chodząc do biura o konkretnych godzinach jesteśmy zwykłymi pracownikami, ciemiężonymi korposzczurami, kiedy to właśnie praca w biurze daje więcej luzu i „bycia człowiekiem”. W biurze można spędzić nawet i dwie godziny dziennie na rozmowach, kawie, luźnych burzach mózgu. W domu jesteśmy sami, niby fajnie bo można się skupić ale brak regularnych kontaktów z ludźmi powoduje że o skupienie jest jeszcze trudniej, i to tyczy się nawet introwertyków. Życie w stadzie jest naszą naturą i jego brak odbija się na samopoczuciu. Po tych kilku miesiącach podupadło samopoczucie, uświadomiłem sobie że nie będąc w biurze nie jestem dla nikogo kolegą z pracy. Jestem pozycją na liście kontaktów która wykonuje powierzone zadania, tak zwanym zasobem.
I OK, są tam jakieś imprezy integracyjne ale raz że w korpo jest taka rotacja że praktycznie co imprezę zespół wygląda inaczej to i nie zaspokaja to potrzeby towarzystwa. Przez 2-3 dni powspomina się na telekonferencji „ho-ho, aleśmy pochlali!” i później wszyscy wracają do życia po staremu. Do wiecznego stres o terminy i ciągłego zmęczenia tym stresem i tym że wbrew pozorom w domu ciężko odpocząć. Na miejscu, czyli tym tak zwanym on-site jest luźniej, każdy jest świadomy że ciężko pracujemy i trzeba sobie zrobić przerwę albo odejść od komputera żeby przemyśleć zadanie, wtedy kto chce ten wstaje i idzie gdzie akurat ma ochotę i nikogo to nie dziwi, każdy wie że nie ma go przy biurku i zaraz wróci. Pracownik zdalny ma za to zakodowane że musi być dostępny, że w każdej chwili ktoś może napisać i każda minuta opóźnienia w odpowiedzi wygląda źle. Jakiekolwiek odejście od komputera jest stresujące bo właśnie w tej chwili ktoś może napisać, a jeśli nie odpiszemy od razu to wezmą nas za bumelanta. Raz, drugi, trzeci, a za którymś razem kiedy nie ma nas akurat przy komputerze można już stracić kontrakt. Druga sprawa to nadmiar zadań pobocznych – w biurze widzimy że ktoś jest zajęty albo akurat z kimś rozmawia więc czekamy zanim sami do niego podejdziemy z naszą sprawą. Jeżeli za to kontakt z nami odbywa się zdalnie to nikt nie wie na ile jesteśmy aktualnie zajęci, po prostu pisze, i często równolegle pisze tak kilka osób i odpisywanie wszystkim na raz jeszcze bardziej stresuje.
I to nie jest tak że praca zdalna ma same wady. Zalet jest bardzo dużo a z wadami można sobie poradzić. Przede wszystkim jak widać, stres spowodowany jest głównie nadmiarem pracy w jednej chwili. Jest kilka sposobów jak to ogarnąć:
- używać statusu „Nie przeszkadzać” na komunikatorach
- czas zaoszczędzony na dojeździe do biura można częśćiowo przeznaczyć na zbudowanie planu dnia i organizację
- Wyznaczyć sobie stały tryb pracy, osobiście polecam „pomidorki” – 25 minut pracy bez rozpraszaczy i 5 minut relaksu, w ogóle nie myśląc o pracy. Co kilka takich robimy dłuższą przerwę. Lepiej sprawdza się kuchenny minutnik niż aplikacja bo głośny dzwięk fajnie „przerywa” obecny tryb, a aplikacja aż się prosi o wyłączenie dla świętego spokoju.
- Dużo rozmawiać z innymi z pracy. Zadzwonienie do kogoś na kilka minut żeby pogadać o życiu prywatnym buduje więzi a serio nie jest niczym złym, dokładnie to samo zrobilibyście w biurze w ekspresie.
- Wymagać od siebie asertywności. Pracownik zdalny musi umieć odmawiać zajęcia się zadaniem już na teraz. Czasem inni muszą poczekać i to jest w porządku a ty robiąc dwa zadania na raz i tak nie zrobisz ich dobrze (a to dodatkowo demotywuje).
- Wytłumaczenie domownikom że praca z domu to taka sama praca. Żadnego „możesz wynieść śmieci za chwilkę?”, „Skoro jesteś w domu to przypilnuj dziecka.” – NIE! Nie ma nas w domu, jesteśmy w pracy i nikt z domowników nie potrafi określić jak bardzo zajęci jesteśmy i nie może nas wybijać ze skupienia. Kanapki wolno podsuwać ale nawet proste pytania czy prośby rozpraszają.
- Od siebie wymagać tego samego. Załatwianie prywatnych spraw w czasie pracy bo przecież „skoczę teraz i najwyżej zostanę dłużej żeby odrobić” to straszna pułapka. Weź urlop raz na jakiś czas i przeznacz go na pozałatwianie wszystkich spraw albo zrób to PO pracy. Dokładnie tak jakbyś zrobił pracując w biurze.
Jestem pewny że jeszcze coś chodziło mi po głowie, jak sobie przypomnę to podmienię ten punkt 🙂
Jeżeli zepniemy się i zorganizujemy sobie pracę rygorystycznymi zasadami mamy szansę uniknąć stresu i zalegającej gdzieś na boku pracy. To trudna sztuka ale jeżeli się jej nauczymy mamy szansę zyskać wiele więcej, i według mnie to jest tego warte. Przede wszystkim:
- Godzina/dwie dziennie więcej dla nas bo tyle zyskujemy średnio na dojeździe i szykowaniu się do pracy.
- Prywatność. W domu możemy pracować jak chcemy, możemy potańczyć, pośpiewać (uwielbiam śpiewać przy pracy), słuchać głośno muzyki, stroić głupie miny, puścić bączka czy ogólnie czuć się na luzie.
- Stanowisko pracy po naszemu, w biurze jednak trzeba zachowywać porządek, a przecież „artystyczny nieład” na biurku jest nieunikniony i sprzątanie go to syzyfowa praca.
- Więcej miejsca dla siebie, biura zazwyczaj mają wąskie biurka.
- Brak krytykujących spojrzeń. O ile należy pilnować się przed rozpraszaniem to jednak czasami trzeba coś przemyśleć a wtedy dobrze sprawdza się papieros czy pogapienie się przed siebie, szefowie nie zawsze to rozumieją i oskarżają o lenistwo.
- Pieniądze! Dojazd do pracy kosztuje ale najwięcej pieniędzy zawsze wydawałem na jedzenie na mieście w przerwie lunchowej, Boże, ile pieniędzy można zaoszczędzić jak taką przerwę poświęcimy na zrobienie czegoś w domu. Pomijając już to że niektórzy pracodawcy do pracy zdalnej dopłacają bo pozwala im to zaoszczędzić na biurze.
- Samotność. Tą taką pozytywną. O ile w biurze zawsze jesteśmy wśród ludzi i nie można być samemu tak w domu można i nie jest się w razie wypadku na to skazanym. Samotność jest opcją, bo pracownik zdalny zawsze ma pod ręką jakiś open space czy pobliskie biuro.
- Podróże. Zawsze możemy wziąć laptopa w plecak i jechać w Bieszczady albo nawet na zagraniczną wycieczkę.
Wydaje mi się że suche porównanie wad i zalet wyczerpałem wystarczająco, dodać mogę jeszcze tylko że na temat pracy z domu/zdalnej trzeba spojrzeć szerzej. To nie tylko lokalizacja naszego biurka, to już swoisty styl życia który wybierają przede wszystkim młodzi i podróżujący ludzie. Nieważne czy piszemy posty, programujemy czy tworzymy grafikę, jeżeli praca pozwala nam wyciągnąć się na łące z psem i kubkiem herbaty to nigdy nie czujemy że pracujemy.